piątek, 21 marca 2014

PIĄTKA


Rozdział 5.

            - Mette Lisund, słucham.- usłyszała Noelle po trzech sygnałach oczekiwana.

            - Hej. Tu Noelle Janicka. – powiedziała i od razu przeszła do rzeczy . – Wiesz, znalazłam właśnie nasze listy do Petera i… - nie zdążyła dokończyć, bo przyjaciółka zaczęła się śmiać.

            - O matko! Pamiętam je! Miałyśmy mu powiedzieć, ale nam nie wyszło.

            - No właśnie. Pomyślałam, że jak kiedyś przyjadę do Malilli to go znajdziemy i powiemy mu prawdę. Co ty na to?

            - Dobry pomysł. Nawet będzie ku temu okazja.

            - Tak? A jaka? – spytała Noelle.

            - Klub badmintonowy będzie obchodził 20-stolecie istnienia i wszyscy byli i obecni zawodnicy dostaną lub już dostali zaproszenia, więc kiedy do ciebie dotrze jakaś koperta, to potwierdź przybycie i przyjedź, żeby można było wcielić w życie nasz plan. – powiedziała Mette. Po chwili Noelle usłyszała pukanie do drzwi.

            - Poczekaj. Ktoś się do mnie dobija. Zadzwonię później i się nagadamy. Pa. – rozłączyła się i poszła otworzyć. Ujrzała Saszkę. Zdziwiła się na jego widok, ale wpuściła go do mieszkania po czym poszła wyłączyć komputer.

            - Co cię do mnie sprowadza? – spytała radośnie.

            - W sumie, to tak wpadłem, bo nie mam co robić.

            - A to świetnie trafiłeś, bo ja też mam nudę i chciałabym zrobić coś głupiego.

            - Co masz na myśli mówiąc „coś głupiego”? – spytał.

            - Jeszcze nie wiem, ale chodźmy gdzieś, to coś się wymyśli. – zadecydowała i wyszli z jej mieszkania.

            Poszli najpierw do miasta. Pierwsze co ich spotkało, to nieoczekiwana kąpiel w fontannie, a drugie to to, że Noelle zadecydowała o zmianie koloru włosów, tak więc udali się do pierwszego lepszego fryzjera i od tamtego czasu dziewczyna był szczęśliwą posiadaczką niebiesko – fioletowych końcówek. Potem działo się jeszcze wiele innych różnych sytuacji, o których wręcz szkoda gadać.

***

            Wrócili do jej mieszkania. Alex usiadł na kanapie w salonie, a Janicka poszła do kuchni, aby zaparzyć dla niego kawę, a dla siebie herbatę. Potem usiadła koło niego, wzięła na kolana karton z filmami i zaczęli wybierać jakiś film. Kolejny już raz postawili na horror. Noelle nie przepadała za tego typu filmami, ale zgodziła się tylko dla tego, że obok niej siedział ktoś, do kogo mogła się przytulić. Oczywiście uprzedziła go, że nie jest fanką takich ekranizacji, a on tylko zaśmiał się i objął ja ramieniem.

            Film faktycznie był straszny. Trwał 2,5 godziny. Dziewczyna była przerażona i dosyć często korzystała z całkiem wygodnego ramienia Saszki. Na szczęście nie było jeszcze zbyt późno, więc poszła zaparzyć sobie melissę. Alex trochę się z niej śmiał, a potem poszedł za nią do kuchni, usiadł przy stole i patrzył na krzątającą się Noelle, która czując na sobie jego spojrzenie, postanowiła go trochę przestraszyć.

            - Aaaaaa! – krzyknęła, a Alex nie miał pojęcia co się stało.

piątek, 14 marca 2014

CZWÓRECZKA


          

            - Dziękuję, ale nie trzeba było. – powiedział zaspany.

            - Nie marudź mi tutaj, tylko jedz, bo wystygnie – zarządziła, a on nie miał wyjścia i zaczął konsumować śniadanie. Musiał przyznać, że było bardzo dobre.

            Po śniadaniu poszli na stadion, gdzie pożegnali się i już tego dnia więcej się nie wiedzieli.

            Noelle wróciła do domu i do wieczora sprzątała całe mieszkanie. Już wcześniej zaplanowała sobie, że musi przemalować ściany, bo w białych pokojach czuła się, jak w salach szpitalnych. Nie wiedziała tylko na jaki kolor. Postanowiła, że w tej sprawie zadzwoni do Patryka i poprosi o poradę. Nie mógł jej pomóc, ponieważ był w drodze na mecz wyjazdowy do Leszna, tak więc sama wybrała się do sklepu z farbami i  kupiła trzy kolory: żółty, biały i zielony. Zaopatrzyła się również w pędzle, wałki i rozpuszczalnik. Wróciła do domu, założyła jakieś stare ciuchy i od razu zabrała się do pracy. Główną ścianę pomalowała w pasy układające się we flagę Falubazu. Reszta ścian była pomalowana na różne kolory, jednak bez flag.

            Udało jej się pomalować swój pokój. Była zadowolona ze swojego dzieła. Szybko zrobiła zdjęcie i dodała na facebook’a, z opisem; „ma się te zdolności artystyczne ;)”. Po jakiś pięciu minutach usłyszała dźwięk swojego telefonu. Dzwonił DuZers.

            - Hej, ty to sama zrobiłaś?! – spytał na wstępie.

            - Ale co? – nie wiedziała o co mu chodziło.

            - No ten pokój. – wyjaśnił.

            - Nie mogłeś mi doradzić, więc sama coś wymyśliłam. – powiedziała z udawaną obrazą.

            - Dziewczyno! To jest genialne! – krzyknął.

            - Dzięki! – powiedziała radośnie.

***

            Kolejnego dnia od rana padał deszcz. Noelle nie była z tego faktu jakoś szczególnie zadowolona, bo chciała iść pobiegać, a opady pokrzyżowały jej plany. Wzięła więc laptopa i zaczęła przeglądać stare zdjęcia i inne pliki. Trafiła na coś, co bardzo ją rozśmieszyło.

            Gdy mieszkała jeszcze w Malilli miała koleżankę, z którą chodziła na treningi badmintona. Przychodził tam pewien chłopak, który bardzo je denerwował. Śmiał się z nich i co chwilę obdarzał je głupimi docinkami i epitetami. Pomyślały, że dobrze byłoby się z niego pośmiać, więc wymyśliły chytry plan, który wcieliły w życie. Plan polegał na wysłaniu do niego listu miłosnego. Napisały w nim, że bardzo go kochają, że tęsknią itp., ale stwierdziły, że niewiele im to dało, bo nie miały pewności, czy korespondencja dotarła. Wpadły na kolejny genialny pomysł. Założyły konto na poczcie internetowej, napisały kolejny list o dziwnej i śmiesznej treści, którą dotąd pamiętała, a pod spodem napisały adres email i poprosiły go, aby na niego napisał. A nie ukrywajmy, że ów  chłopak do pięknych nie należał. Można było wręcz powiedzieć, że był paskudny, okropny i co tam jeszcze się wymyśli.

            Po dwóch dniach zalogowały się na poczcie i ujrzały maila od Petera. Z delikatną obawą otworzyły go i zaczęły czytać. Z każdym przeczytanym słowem ich oczy robiły się coraz większe, a usta szerzej otwierały. Były bardzo zdziwione, że on sam z siebie podał im swój numer telefonu i poprosił o kontakt w celu bliższego poznania.  I tak przez równo tydzień z nim korespondowały. Potem im się znudziło, ale były zadowolone z siebie. Tyle śmiechu towarzyszyło im podczas obserwowania Petera.

            Rozważały opcję powiedzenia mu prawdy i doszły do wniosku, że to zrobią, ale nie dosłownie. Mette – koleżanka Noelle wymyśliła dwadzieścia różnych tekstów dzięki którym pomogą Peterowi rozwiązać zagadkę, która na pewno go dręczyła.

            Noelle miała jeszcze te listy i teksty w wersji elektronicznej. Zawsze, kiedy przypadkiem je czytała, potrafiła śmiać się do łez. Te wszystkie wspomnienia z tamtego pamiętnego tygodnia były naprawdę śmieszne. Niestety nie miała już SMS-ów, które z nim pisały, ale  niektórych treści nie dało się zapomnieć.

            Tego drugiego planu (z dwudziestoma tekstami) nie wprowadziły w życie, ale pomyślała, że jeśli jeszcze kiedyś wróci do Szwecji, odnajdzie Mette, a potem obie znajdą Petera i opowiedzą mu o wszystkim z najdrobniejszymi szczegółami.

            Postanowiła zadzwonić do Mette i przypomnieć jej o ich działaniach wobec Petera, ale  postanowiła najpierw dokończyć sprzątnie. Rozmowę zaplanowała na 17:00.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, jak wspomniałam rozdziały będą teraz pojawiać się w piątki. Liczę na komentarze ;)

środa, 12 marca 2014

Informacja

W związku z brakiem czasu muszę zmienić dzień w którym dodaję nowe rozdziały. Poprzednio był to wtorek, ale od tego tygodnia będzie to piątek, tak więc nowy rozdział pojawi się dopiero w piątek ;)

wtorek, 4 marca 2014

TRÓJECZKA


- To co z tą imprezą? – odezwał się blondyn. Miał taki fajny akcent.

            - Dajcie się zastanowić. – powiedziała Noelle.

            - Nie daj się prosić. – wtrącił Patryk.

            - No dobra. O której? – spytała.

            - Będziemy po ciebie o 19:00. Tylko żebyśmy nie musieli czekać.- powiedział Saszka.

            - Ok. To jak mam się wyrobić, to będę musiała się powoli zbierać.

            - Jasne. Nie przeszkadzamy. Do zobaczenia. – rzekł DuZers i razem z Saszką opuścił mieszkanie dziewczyny.

***

            Wychodząc z jej mieszkania, Patryk zauważył, że Alex jest jakiś dziwnie zamyślony i nieobecny. Od razu pomyślał, że to Noelle musiała wpaść mu w oko, więc nie czekając na nic spytał:

            - Czyżbyś poczuł do Noelle miętę przez rumianek?

            - Ależ skąd. – szybko zaprzeczył. Zdecydowanie za szybko. Można było zorientować się, że kłamie.

            - To nad czym tak myślisz? – Patryk chciał to od niego usłyszeć mimo tego, że wiedział swoje.

            - Tak po prostu. – młody Rosjanin nadal zaprzeczał samemu sobie.

            - Acha. Już ja tam swoje wiem. – odparł Dudek i na tym zakończył ich krótką rozmowę.

*** oczami Alexa.

            Patryk ma trochę racji, ale mu przecież o tym nie powiem, chociaż znając jego już na pewno to wie. W końcu nie potrafię zbyt dobrze kłamać. Poza tym, owszem, podoba mi się Noelle, ale na pewno jeszcze się w niej nie zakochałem. Znam ją zaledwie 30 minut i praktycznie nic o niej nie wiem.

***

            Impreza trwała w najlepsze. Pojawili się na niej Grześ Zengota i bracia Pawliccy. Oczywiście nie znali Noelle, więc na samym początku odbyła się część oficjalna – zapoznawcza, po której wszyscy doskonale się bawili.

            Noelle tańczyła jak na razie z każdym, oprócz Grześka, który siedział smutny przy barze i rozglądał się po klubie. Dziewczyna zmęczyła się ciągłym tańcem i chciała trochę odpocząć. Poszła więc i usiadła obok niego.

            - Czemu jesteś taki smutny? – spytała pijąc powoli drinka. On tylko wzruszył ramionami. – Nie chcesz mówić, to nie. – dodała, wstała, obróciła się na pięcie i zamierzała odejść, ale Grzesiek złapał ją za rękę.

            - Zaczekaj – powiedział. – Nadal chcesz mnie posłuchać? – zapytał niepewnie.

            - Mów. – oznajmiła.

            - Ale chodźmy gdzieś, gdzie będzie ciszej dobrze?

            - Nie ma problemu. Tylko powiem Patrykowi, że wychodzę.

***

Już dosyć długo spacerowali ulicami Zielonej Góry, ale Zengi jeszcze nie powiedział o co mu chodziło.

- Powiedz mi o co chodzi. – ponagliła go, bo już trochę niezręcznie czuła się w takiej ciszy.

- Kochałem ją i nadal ją kocham….chyba. – powiedział.

- Ale kogo? Mów jaśniej.

- Przyjechałem do Zielonej dzień wcześniej niż zamierzałem. Chciałem zrobić niespodziankę mojej dziewczynie. Poszedłem do domu. Drzwi były otwarte. Wszedłem. Zauważyłem, że drzwi do sypialni też są uchylone. Potknąłem się o coś i spojrzałem w dół. Męskie buty. Otworzyłem szerzej te drzwi i co zobaczyłem? Ją i jakiegoś faceta obok. – mówił łamanym głosem. Widać, że dusił w sobie płacz. – wybiegłem z mieszkania i pognałem prosto do najbliższego pubu. Musiałem jakoś odreagować. Napiłem się. – kontynuował. Dał upust emocjom. Po policzku zaczęły mu spływać łzy. Noelle widząc to podała mu chusteczkę, a on się do nie tak po prostu przytulił. Tego właśnie potrzebował.

Kiedy już się od niej odkleił, poszli do jej mieszkania. Dziewczyna zrobiła im kakao i jakieś kanapki. Zaczęli oglądać horror, jednak szybko usnęli, gdyż film był bardzo nudny.

***

            Noelle obudziła się pierwsza, ze swoimi nogami, na nogach Grzesia. Wstała po cichu, żeby go nie obudzić i poszła do sypialni po jakieś ciuchy. Potem pobiegła do łazienki, wzięła prysznic, uczesała się i udała się do kuchni. Przechodząc przez salon zauważyła, że Zengi jeszcze śpi.

            Kiedy była już w kuchni, postanowiła zrobić jakieś śniadanie. Postawiła na tosty z serem i sok pomarańczowy. Kiedy wszystko było już gotowe, poszła obudzić „lokatora”

            - Pobudka !– powiedziała podsuwając żużlowcowi tacę pod nos.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zostawiam kolejny do oceny. Liczę na wasze komentarze ;)

środa, 26 lutego 2014

DWÓJECZKA


Z okazji bardzo dobrego humoru, dodaję drugi rozdział mojej historii. W tym rozdziale pojawi się nowa postać - Saszka ;) Sam rozdział dedykuję pewnym osobom z pewnego trójkąta ;) Miłego czytania ;)
czytasz=komentujesz=motywujesz :)
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Siedzieli w kawiarni. Noelle była zmuszona założyć nowo zakupioną sukienkę. Patryk w ramach przeprosin kupił jej ciastko i (jednak) kawę. Dziewczyna zaczęła tolerować towarzystwo młodego żużlowca, a nawet trochę go polubiła. Miała nadzieję, że nie jest miły jedynie dla niej, lecz dla wszystkich.

            - Czym się interesujesz? – spytał przerywając ciszę, która chwilowo między nimi zapanowała.

            - Lubię żużel, lubię rysować, lubię badmintona i lubię piłkę ręczną. – oznajmiła.

            - Fajnie, że masz jakieś zainteresowania. – odrzekł.

            - Ja niestety muszę już lecieć. Trzeba zrobić jakieś zakupy, a wiesz…dopiero wczoraj przyjechałam do Polski.

            - Jasne. Rozumiem. Może cię odwiozę? – zaproponował.

            - Nie trzeba. Przejdę się. Mieszkam dość niedaleko.

            - Jak chcesz. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy.

            - Może. – powiedziała odchodząc, a on odprowadził ją wzrokiem. Był zdziwiony, że ta dziewczyna, która na początku ich znajomości przywitała go krzykiem, może być tak miła.

***

            Noelle szła do domu i rozmyślała nad dzisiejszymi wydarzeniami. Kiedy dotarła już pod sam dom, jej oczom ukazał się znajomy bus z zielonymi gwiazdkami i napisem „DuZers”. Coś tam jeszcze było napisane, ale nie chciało jej się czytać. Nagle wysiadł z niego chłopak. Miał na głowie zieloną czapkę. Wyglądał znajomo. To był Patryk.

            - Znów się spotykamy! – krzyknęła mu z daleka, a on odwrócił się w jej stronę.

            - A co ty tutaj robisz? – spytał z wyraźnym zaciekawieniem. Już po raz kolejny w tym dniu utonął w jej błękitnych oczach.

            - W zasadzie mieszkam. A ty?

            - No…Ja też. – odpowiedział bardzo błyskotliwie i nie kryjąc swojego zdziwienia.

            - Serio?

            - Tak.

            - To znaczy, że będziemy mogli się częściej widywać. Tak, jak chciałeś. – powiedział i posłała mu uśmiech numer dwieście sześćdziesiąt trzy.

            - Tylko żebyś znów nie próbował mnie przejechać. – zaśmiała się.

            - Dasz mi swój numer telefonu? – zaskoczył ją tym pytaniem.

            - Jak ładnie poprosisz. – powiedziała przekornie.

            - Proszę. – zrobił minę a’ la kot ze Shrek’a. Noelle nie była w stanie mu odmówić.

            - Niech Ci będzie. – powiedziała, i zapisała mu w telefonie dziewięć cyferek.

Pożegnała się z Patrykiem i poszła do domu. Przebrała się i wyruszyła na zakupy, bo w jej lodówce wiał wiatr i biegały duchy. Ubrana w szary dres zmierzała w stronę sklepu. Kupiła makaron i sos do spaghetti, wzięła jeszcze coś na kolejne dni, bo stwierdziła, że nie będzie jej się chciało biegać co chwilę do sklepu.

            Wróciła do domu po czym od razu zabrała się za gotowanie. Kiedy posiłek był już gotowy,  zabrała się za jedzenie. Ucztę zakłócił jej dzwonek do drzwi. Wstała i udała się w stronę drzwi wejściowych. Otworzyła je i zobaczyła Patryka, ale ku jej zdziwieniu nie samego. Obok niego stał blondyn o niebieskich oczach. Nieznajomy bez skrępowania świdrował ją spojrzeniem.

            - Czyli dobrze trafiliśmy. – powiedział DuZers z uśmiechem.

            - A co was do mnie sprowadza? - spytała.

            - Chciałem ci kogoś przedstawić i przy okazji zapytać, czy nie poszłabyś z nami wieczorem na imprezę? – zapytał, po czym dodał – Acha, to jest Alex, ale mówimy na niego Saszka. Alex, to jest Noelle, poznajcie się.

            -Śmiało, wchodźcie. – odezwała się, wpuszczając ich do środka i idąc skończyć obiad oczywiście dzieląc się nim z Patrykiem i Saszką.
 

wtorek, 25 lutego 2014

JEDYNECZKA


             Poniedziałkowy poranek zapowiadał dobry, ciepły dzień. Całe mieszkanie było oświetlone przez promienie słoneczne, które obudziły Noelle. Dawno nie była w Polsce (od czasu wyjazdu do Szwecji zaledwie trzy razy), więc na ten dzień zaplanował sobie spacer po mieście oraz oczywiście wizytę na stadionie Falubazu. W dość szybkim jak na nią tempie wyszła z łóżka i poszła do łazienki. Wcześniej wzięła ze sobą ciuchy i ubrała się. Następnie poszła do kuchni. Na śniadanie wybrała tosty z serem i sok pomarańczowy, a potem chwyciła telefon i poszła się przejść.

            Gdy dochodziła do stadionu już z daleka usłyszała ryk silników - według niej najpiękniejszą muzykę świata. Pozostało jej jedynie przejście przez ulicę. Nieszczęsne przejście, z którego do końca życia zapamiętała przeraźliwy pisk opon. Z ledwością udało jej się odskoczyć.

            - Jak łazisz sieroto?!- wydarł się kierowca.

            - Jak jeździsz idioto?! Nie widzisz, że tu jest przejście dla pieszych?! Czy może  prawko w totka wygrałeś?! – była wkurzona i darła się równie głośno jak chłopak, który prawie ją potrącił i który po chwili, bez żadnego „przepraszam” pojechał sobie na parking. Noelle domyśliła się, że to musiał być któryś z zielonogórskich juniorów, których niezbyt dobrze znała. Stwierdziła, że nie puści mu tego płazem i podeszła do jego busa.

            - A  może by tak chociaż „przepraszam”? – spytała, jak na razie łagodnie.

            - Niby za co? – spytał i odwrócił się w jej stronę, ale na nią nie spojrzał. – za to, że chodzisz jak łamaga? – tym razem na nią popatrzył. Szybko tego pożałował. Była niewiarygodnie ładna.  Janicka świdrowała go swoim chłodnym wzrokiem. Wiedziała, że podziała to na niego, jak balsam zmiękczający naskórek.

            - Dobrze wychowany człowiek by przeprosił. – była pewna, że tym stwierdzeniem urazi jego męską dumę.

            - Masz rację. Przepraszam. – pod wpływem jej spojrzenia zmienił do niej nastawienie. Był teraz łagodny. Noelle, zadowolona z siebie, odwróciła się na pięcie i poszła na trybuny. Siedziała tam ponad godzinę, a potem poszła dalej zwiedzać  miasto. Na końcu swojego spaceru postanowiła, że musi jeszcze koniecznie udać się do Focusa. Kupiła tam sobie dwie czarne sukienki, klasyczne szpilki i bluzę Falubazu. Od jakiegoś czasu zaczęła ubierać się w coś innego niż tylko rurki, bluzy i jakieś sportowe buty. Nie zamierzała jednak ostatecznie z nich zrezygnować.

            Po zakupieniu odzieży, zamówiła sobie jeszcze kawę na wynos i udała się w kierunku wyjścia. Nagle poczuła wrzątek na swojej spódnicy. Spojrzała w dół. Rzeczywiście cały ten gorący napój wylądował na niej. Ktoś wpadł na nią, a tym kimś był wysoki, całkiem ładny brunet z czekoladowymi oczami i zieloną czapką Boll’a. Rozpoznała w nim chłopaka, który dziś rano nieomal ją rozjechał. Wściekła i oparzona spojrzała na niego.

            - Przepraszam. – powiedział. Wyglądał, jakby chciał zapaść się pod ziemię.

            - Co mi po twoim „przepraszam”, skoro jestem cała w kawie? – spytała oburzona. – Ale cieszę się, że zapamiętałeś poranną lekcję – dodała bardziej rozchmurzona, a na jej ustach pojawił się uśmiech

            - No to może w ramach przeprosin dasz się zaprosić na kolejną kawę i ciastko?- spytał z nadzieją.

            - Może na kawę nie, bo ciśnienie, to już mi dzisiaj podniosłeś, ale darmowe ciacho… czemu nie? – oznajmiła radośnie.

            - A tak w ogóle, to jestem Patryk. A ty? – spytał.

            - Noelle.

            - To jakieś zagraniczne imię. – zauważył. – Skąd jesteś?

            - Urodziłam się tutaj, w Zielonej, ale jak miałam sześć lat, wyprowadziłam się do Szwecji, do Malilli. A co do imienia, jest Amerykańskie. – powiedziała i zaraz po tym uśmiechnięta ruszyła z Patrykiem do kawiarni.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest jedyneczka. Mam nadzieję, że się podoba. Ten rozdział dedykuję Marcie, bez której te ferie nie byłyby takie super. ;) Rozdziały będą pojawiać się najprawdopodobniej raz w tygodniu. Czytajcie, komentujcie, obserwujcie ;)

poniedziałek, 24 lutego 2014

PROLOG



            Dokładnie o 20:27 dwudziestodwuletnia dziewczyna – blondynka o jasnej cerze wylądowała na lotnisku w Poznaniu, skąd autobusem udała się do Zielonej Góry, miasta, w którym się urodziła oraz wychowała i z którego potem wyjechała do Szwecji.

            Jej matka była Polką, a ojciec Szwedem, który przyjął nazwisko swojej żony. Dziewczyna miała jeszcze dwie starsze siostry i młodszego brata. No właśnie. Miała. Bo oni wszyscy już nie żyją. Zginęli w pożarze.

            Noelle – bo tak owa dziewczyna miała na imię – jako dziecko poszła razem ze swoim tatą i wówczas pięcioletnim bratem Nickiem na mecz żużlowy. Speedway był ulubionym sportem jej ojca. Nie opuścił chyba żadnego meczu Falubazu (chociaż nie był Polakiem, to wychował się w Polsce, potem zaś wyjechał do swojej ojczyzny). Noelle pokochała żużel całym swoim sercem, ale po tym jedynym meczu musiała wraz z całą rodziną wyjechać do Szwecji i zamieszkać w Malilli. Chodziła tam na mecze, ale to nie było to samo, co ten pamiętny w Polsce.

            Tego nieszczęsnego dnia, w którym wybuchł pożar, dziewczyna była u swojej przyjaciółki – Joany, mieszkającej 15 km od Malilli. Miała wtedy siedemnaście lat. Kiedy wróciła do domu zastała tam tylko ruiny. Płacz i żal towarzyszyły jej co dnia.

            Przez ostatnie dwa lata mieszkała u swojej ciotki w Sztokholmie, a pewnego kwietniowego dnia podjęła decyzję o powrocie do Polski. Oto historia Noelle Janickiej – dziewczyny zakochanej w żużlu (i nie tylko).
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest prolog. Krótki, ale jest. Dedykuję go mojej pani korektor, która poprawia moje wypociny, oraz przyjaciółce, która siedzi właśnie obok i próbuje wymusić, żebym zdradziła jej ciąg dalszy.
Czytasz=komentujesz=motywujesz